Od kilku tygodni toczy się dyskusja o projekcie ustawy o jednolitej cenie książki złożonym przez Polską Izbę Książki u Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Podobny projekt próbowano przeforsować w poprzedniej kadencji Sejmu. Rozwiązania wprowadzające jednolite ceny książek wprowadzono w Europie Zachodniej min. we Francji i w Niemczech.
Cel ustawy sprowadza się do nałożenia na wydawców lub importerów książek obowiązku jednolitej ceny książki, która ma obowiązywać sprzedawcę końcowego przez 12 miesięcy od wprowadzenia do obrotu, z możliwością udzielenia 5% rabatu w sprzedaży detalicznej i 20% w sprzedaży skierowanej do różnych wymienionych w ustawie instytucji, jak szkoły, uczelnie czy instytuty badawcze. Ustawa w zaproponowanym przez PIK brzmieniu nie obejmuję e-booków.
Projekt jest lansowany pod hasłem ochrony małych rodzimych mniejszych księgarń i mniejszych wydawców przed dużymi sieciami księgarskimi, które wykorzystując swoją przewagę rynkową narzucają wysokie rabaty i długie terminy płatności. Podnoszona jest ponadto potrzeba ochrony książki „jako dobra kultury”. Hasło ochrony małych księgarzy brzmi trochę dziwnie biorąc pod uwagę, że do Polskiej Izby Książki należy sieć księgarska Matras czy Empik S.A.
Kto jest przeciwny ustawie? Jeden z najwyraźniejszych głosów sprzeciwu wyszedł ze strony księgarni internetowej Bonito, które na swoim Facebooku opublikowało oświadczenie, w którym stwierdza:
Pomyślmy zatem o czytelnikach i ich portfelach, rodzicach, którzy obecnie mogą kupić dzieciom trzy książki zamiast dwóch. Nie kierujmy się chęcią osiągania większego zysku przez przedsiębiorców nie potrafiących dostosować się do obecnych realiów, z których wielu nie posiada nawet witryny internetowej. Nie argumentujmy proponowanej ustawy chęcią zwiększenia dostępu do książek, który już teraz jest na bardzo wysokim poziomie. Jeśli są firmy, które dzięki pomysłowości i dobrej organizacji pracy mogą sprzedawać książki czytelnikom o wiele taniej niż inni, to dlaczego im tego zakazać?
Co ciekawe przeciw ustawie wystąpiła grupa wydawców w otwartym liście do Ministra Piotra Glińskiego. W miejsce jednolitej ceny książki proponują:
- ustanowienie maksymalnych pułapów marsz dystrybutorskich.
- uregulowanie sytuacji związanej z długimi terminami płatności,
- zasad antymonopolowych zakazujących konsolidacji pionowej, czyli zakazu łączenia w jednej grupie kapitałowej, firm dystrybutorskich, wydawnictw i drukarń.
Wspomniany wydawcy przywołują przykład Izraela, gdzie wprowadzono ustawę o stałej cenie książki, a po dwóch latach, wskutek wywołanej nią recesji na rynku książki, odstąpiono zniesiono wprowadzone regulację cen.
Głos w sprawie ustawy zabrało Legimi – firma zajmująca się dystrybucją treści w formie elektronicznej, znana z abonamentu na e-booki, w którym wyraziła poparcie dla przedstawionego przez PIK, której jest członkiem, projektu ustawy o jednolitej cenie książki. W wydanym oświadczeniu zwrócono uwagę na obowiązywanie podobnych przepisów na niemieckim rynku, które obejmują także e-booki. Zwraca uwagę, że ta ustawa pozwala Legimi konkurować na niemieckim rynku za pomocą innych narzędzi niż cena. Zwraca uwagę, ze w przepisach niemieckich wyraźnie rozgraniczono możliwość zakupu e-booka na własność od wypożyczenia. Jednolita cena obowiązuje w tym pierwszym przypadku. Zastanawiam się, czy wystąpienie Legimi nie może być odebrane jako zachęta w kierunku rozszerzenia ustawy na e-booki. Legimi jako firma technologiczna swoim stanowiskiem niejako uwiarygodnia PIK i oczyszcza z zarzutów o technologiczne zacofanie formułowanych przez Bonito.
Uważam, że dobrze się stało, że taki projekt ustawy ingerującej w rynek książki wpłynął. Dzięki temat książki ma cień szansy na chwilę przewinąć się przez media i sejmową mównicę. Myślę głosy wyrażone w dyskusji o projekcie, to próba rozciągnięcia swojego interesu na interes publiczny. To próba wmawiania, że ”to co jest korzystne dla nas, będzie korzystne dla wszystkich”. Osobiście nie bardzo wierzę w zbawczą moc ingerencji państwa w rynek.
Jeśli ustawa o jednolitej cenie książki zostałaby wprowadzona w życie, to zapewne przyczyniłaby się do wzrostu cen książek. Jeśliby nie objęła e-booków, to książki elektroniczne zyskałby nieco na atrakcyjności w stosunku do papierowych.
A jakie jest wasze zdanie o projekcie ustawy o jednolitej cenie książki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz