Artykuł pisany przez dwa lata. Krótka recenzja Kindle Classic.

Za parę dni upłynął dwa lata, jak dokonałem pierwszej zmiany czytnika. Ten artykuł zacząłem pisać w grudniu 2012 r., a skończyłem dopiero dzisiaj.

Kindle 4 położony na książce

Tym, którzy nie śledzą bloga od początku, przypominam, że mój pierwszy czytnik kupiłem w grudniu 2011 r. Był to Prestigio PER5162 BEN. Na oko przypominał Kindle 2. Wtedy tego nie wiedziałem. Kiedy zdecydowałem się na ten czytnik, priorytetem była dla mnie obsługa dużej liczby formatów, w tym djvu. Prestigio PER5162 obsługiwał tych formatów sporo, ale żadnego dobrze. Jak coś działało w epub, to nie w mobi i fb2, w których nie wyświetlały się obrazki. Start czytnika trwał chyba ze 40 sekund. Tryb uśpienia chyba nie działał najlepiej, bo bateria rozładowywała się dość szybko. Był słownik, ale jako osobna aplikacja, niezintegrowana z przeglądarką e-booków, działał dość niestabilnie i ospale. Z ekskluzywnych funkcji czytnika należy wymienić radio FM i wbudowany głośnik. Czytnik miał całkiem przyjemnie w dotyku etui. Czcionki bywały lekko poszarpane. Prestigio PER5162 BEN miał wprawdzie funkcje "reflow" w plikach pdf, ale działała ona wtedy dość wolno. Lektura plików w tym formacie bywała dość uciążliwa. Ogólnie jednak czytnik spełniał swoje zadanie i z nim zacząłem swoją przygodę z książką elektroniczną.

czytnik e-booków Prestigio PER5162 BEN

Nowy zakup...

Gdybym napisał, że zakup Kindle Classic (znany też jako Kindle 4) to była przemyślana decyzja, to bym skłamał. Jeśli mam być szczery to była trochę, to skusiłem się głównie przez to, system Amazonu przez pewien czas nie naliczał VAT. Niestety w kwocie, która była do zapłaty był on już uwzględniony. Próba komunikacji z biurem obsługi nie przyniosła pozytywnego rezultatu, a nie miałem sił ani wiary w swe umiejętności lingwistyczne w użeraniu się o zwrot pieniędzy. Stąd nie przyłączę się do peanów na cześć obsługi klienta w Amazon.com. To co zrobiło na mnie wrażenie, to stosunkowo krótki czas dostawy (chyba ok. 2-3 dni), a czytnik przyleciał nie ze Stanów, ale prosto z miejsca swoich urodzin - Shenzen.

Kindle Classic i InkBOOK Classic 2 - porównanie ekranów

Pierwsze wrażenie, pierwsza książka

Kindle Classic bił poprzednika jakością ekranu, szybkością zmiany stron, a nawet obsługą pdfów... Paradoksalnie - coś jest wydawać by się mogło jest pietą Achillesową czytników Amazonu - okazało się prostsze i wygodniejsze niż rozwiązanie w czytniku cypryjskiego producenta.

W Prestigio PER 5162 był co prawda tryb reflow (rozpływania tekstu), ale zmiana stron przebiegała wówczas dość topornie. W trybie poziomym było trochę lepiej, nawigacja po stronie odbywała się za pomocą "dżojsticzka", a zmiana strony za pomocą bocznego klawisza.

W Kindle był wystarczył jeden klawisz, do nawigowania w dół strony i przejścia do następnej. Pamiętam, że "Pamiętnik znaleziony w Saragossie" w pliku pdf, który zacząłem czytać na Prestigio a skończyłem na Kindle.

Pochwała prostoty...

Ustawień w Kindle w porównaniu z Prestigio była jak na lekarstwo, z drugiej strony domyślna czcionka - Ceacilia, była najlepsza. Jedynym mankamentem były zbyt duże marginesy, które trzeba było zmienić grzebąć w plikach systemowych. Z domyślniej czcionki Ceacilii można było zmienić tylko na gorszą.

Co do obsługi Kindle Classic, to myślałem, że kwadratowy pierścień służy do zmiany stron. Tymczasem służył go do nawigacji po menu, nawigacji kursorem po stronie książki, w celu wywołania tłumaczenia lub zaznaczenia tekstu.

Różnica w komforcie nawigowania po menu czytnika była kolosalna. Aby przesunąć dżojsticzek o kilka pozycji z góry na dół trzeba było "pyknąć" za każdym razem, by przesunąć o jeden wiersz w dół. W Kindle wystarczyło przytrzymać dolną krawędź pierścienia. Nawigacja po stronie w książce przebiegała o niebo sprawniej i szybciej niż w Prestigio. Można było również klikać w hiperłącza i przejść w ten sposób do przypisu. Podobna czynnośc w dotykowym Cybook Odyssey Frontlight wymagała niezwykłej ekwilibrystki palców.

W zasadzie w Kindle można zrobić prawie wszystko jedną ręką w której trzymamy czytnik - od zmiany strony po korzystanie ze słownika. Jest to spory atut podczas lektury np.  w zatłoczonym autobusie lub tramwaju. W takich warunkach Kindle Classic jest zdecydowanie bardziej poręczny niż czytniki z dotykowymi ekranami.

Tym, co mnie na początku trochę bulwersowało, był fakt, że Kindle nie dało się w praktyce wyłączyć, przez większą część czasu czytnik pozostawał w trybie uśpienia. Wybudzanie okazało się dużo szybsze niż uruchomianie w przypadku Prestigio czytnika za każdym razem (tryb uśpienia był, ale czytnik zużywał w nim sporo energii).

Słownik z którego da się korzystać w trakcie czytania

Jednym z głównych plusów Kindle Classic okazała się obsługa słownika, który wyświetlał tłumaczenie wybranego słowa przy górnej lub dolnej krawędzi ekranu, można było przejść do pełnego tłumaczenia i do samego słownika, a potem wrócić do książki przy pomocy przycisku "back". Oprócz dostarczanych przez Amazon słowników jednojęzycznych, całkiem przydatny okazał się słownik angielsko-polski na Kindle Bumato oraz słownik niemiecko-polski od DEPL.pl.

Dzięki słownikowi w Kindle miałem możliwość mogłem przeczytać "Proces" i "Marsz Radetzkiego" jak również czytać liczne artykuły w języku niemieckim.

Wysyłka przez mejla

Przyznaję, że na początku możliwość wysyłki przez mejla uznawałem za równie potrzebną jak świni kaganiec albo siodło. Przypominam, że by skorzystać z tej możliwości trzeba dodać w ustawieniach konta w Amazon adres mejlowy, z którego mogą być wysyłane na nasz czytnik.

Dość szybko zmieniłem zdanie. Zacząłem w ten sposób nie tylko przesyłać instrukcje, różnego rodzaju dokumenty, książki, ale także artykuły z sieci - szczególnie te obcojęzyczne, z którymi słownik w Kindle ułatwiał pracę. Przez prawie dwa lata nazbierało się ich ponad 460. Jadąc w nieznane miejsce wrzucałem w ten sposób na czytnik zrzut fragmentu mapy lub planu.

Łyżka dziegciu

Jak wszystkie rzeczy na tym ziemskim łez padole Kindle Classic nie jest pozbawiony wad i pewnych ograniczeń, których trzeba być świadomym decydując się na jego zakup.

  1. Brak polskiego menu - może to niektórych odstraszać, choć jestem przekonany, że obsługi czytnika można się nauczyć bez znajomości języka(rym niezamierzony)
  2. Ograniczona pamięć wewnętrzna (2GB), brak slotu na kartę MicroSD - jeśli ktoś ma zamiar, czytać głownie duże pliki pdf utworzone ze skanów, to Kindle nie będzie tu najlepszym rozwiązaniem, podobnie jak inne czytniki o przekątnej 6 cali. Mi po dwóch latach użytkowania czytnika została jeszcze ok. 400 MB.
  3. Brak obsługi otwartego formatu EPUB. Konieczna jest konwersja do formatu mobi lub azw3, co można zrobić w stosunkowo prosty sposób za pomocą bezpłatnego programu Calibre. Jeśli księgarnia udostępnia plik epub bez drm, to z reguły w swojej ofercie ma również plik mobi na Kindle.
  4. Brak obsługi Adobe DRM... Powiem szczerze - nawet jeślibym miał czytnik, który to obsługuje to lepiej jest zdjąć takie zabezpieczenie, żeby zagwarantować sobie swobodny dostęp do zakupionego pliku długie lata.
  5. Kindle nie ma trybu reflow w plikach pdf. Za to jest możliwość konwersji pliku pdf na mejla z dodaniem słowa "convert" w temacie. Na czytniku pojawi się plik skonwertowany w formacie mobi. Rezultaty bywają różne, podobnie jak stosowanie trybu reflow w innych czytnikach, który w zasadzie jest "konwersją w locie".

Opisane wyżej minusy, nie przysłaniają jednak plusów. W mojej ocenie Kindle Classic jest prostym, stabilnym, wygodnym  w obsłudze urządzeniem do czytania e-booków, pozbawionym takich wyszukanych funkcji jak widok okładek w menu. Jeśli ktoś chce zacząć swoją przygodę z e-czytaniem to wydaje się, że będzie on lepszym rozwiązaniem w przedziale cenowym do 300 zł, tyle bowiem kosztują u polskich pośredników czytniki kupowane w niemieckim oddziale Amazonu za 49 euro.

Bez dmuchania nie ma trąbienia - jak mówił Tomasz Zimoch, mówiąc, że tak mówił Louis Armstrong; bez światła nie ma czytania. Stąd jedyną rzeczą, której naprawdę mi brakuje w Kindle Classic, jest podświetlenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz