Właściwie bez echa przeszło wejście na rynek czytnika polskiego producenta (nie polskiej produkcji) - Vedia K10.
Podobnie jak w przypadku czytnika Trekstor Pyrus nie mamy tu do czynienia ekranem e-Ink, a z czymś innym... no właśnie - z czym? Z... O-papierem...tak, tak... nie E-papierem tylko O-papierem. Jak zwał, tak zwał, najważniejsze, że nie świeci w ślepia.
W innym miejscu "wyświetlacz" (krew mnie zalewa, gdy tą nazwą określa ekrany działające na zasadzie zaciemniania a nie wyświetlania, stąd też logiczniej byłoby je nazywać "zaciemniaczami") określany jest jako "6'' OED" - 6 calowy OED. Na ile ekran ten jest dobry pokaże czas, który upłynie od wejścia na rynek do złożenia przez E Ink Holding pozwu o naruszenie jakiś patentów przez polskiego producenta, tak jak to miało miejsce w przypadku Trekstora.
Podstawowe cechy urządzenia to
- processor K2808A (ARM9 - 560MHz)
- ekran 6 cali, OED, rozdzielczość 800x600
- obsługa formatów -EPUB PDF (w tym z DRM) ,FB2, TXT, MOBI, HTML, PDB, RTF. LRC
- bateria 1500mAh / 3.7V
- waga 155 g.
- 4 GB pamięci (z możliwością rozszerzenie przez kartę MicroSD
Strony możemy zmieniać za pomocą przycisków umieszcznych przy bocznych krawędziach czytnika. Poniżej ekranu mamy paletę przycisków do nawigacji o dość oryginalnym rozmieszczeniu.
To kolejny po Trekstor Pyrus i Prestigio PER3464 czytnik który możemy nabyć już poniżej 300 zł (w Vediastore kosztuje 299 zł w wersji bez etui). Mimo relatywnie niskiej ceny, nie wróżę Vedii sukcesów na rynku czytników ebooków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz