W niedzielę odwiedziłem 24. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie. Jak wypadły pierwsze targi książki w krakowie po przerwie spowodowanej zarazą? Oto szczypta wrażeń z przemierzania targowych halach i wypatrywania śladów książki w jej elektronicznej postaci.
Mniej, luźniej, przyjemniej
Już idąc z przystanku autobusowego widać było różnicę. Nie było policji kierującej ruchem, ani korków. Dawniej kolejka do wejścia na teren targów ciągnęła się od wejścia do hali aż poza ogrodzenie.
Tym razem nic takiego nie było. Krótki ogonek dla tych, którzy chcieli bilet kupić na miejscu i wejście bez kolejki z e-biletem. Przy wejściu signum temporis: pomiar temperatury i pół oblicza zakryte maską.
Pierwsze wrażenie w porównaniu z latami ubiegłymi, to mniejsza powierzchnia hal zajęta pod stoiska wystawców, szersze przejścia i więcej wolnego miejsca. Była przestrzeń by przycupnąć i na chwilę zanurzyć się w lekturze zakupionej książki.
Z czasem zrobiło się trochę tłoczniej, a miejscami przejście utrudniały kolejki do spotkań z cieszącymi się powodzeniem autorami, których nazwiska na ogół nic mi nie mówiły. Może dlatego, że jestem już stary.
Druga rzecz, która zwróciła uwagę to brak przynajmniej kilku liczących się marek na polskim rynku wydawniczym i księgarskim jak Empik, Helion czy Znak. Dzięki temu większe pole do popisu mieli mniejsi wystawcy.
E-booka szukanie ze świecą
Targi Książki to miejsce, gdzie celebrowana jest książka w jej tradycyjnej papierowej postaci. Niemniej jednak z morza„celulozy” wyłaniały się pojedyncze czytnikowe lub e-bookowe wyspy. Do takich należało drzewiej stoiska czytników PocketBook i InkBOOK, konkursy organizowane prze e-księgarnie publio.pl. Tak było kiedyś.
Tym razem obecność czytnikowe i e-bookowe akcenty ograniczyły się do stoiska Gandalf.com.pl. Był to z jednej strony plakat, na którym wśród oferty sklepu wymieniono… ebooki, z drugiej wciśnięta w kąt, w otoczeniu papierowych książek niewielka ekspozycja pięciu czytników marki PocketBook.
To był jedyny czytnikowy akcent, jaki dostrzegłem, przemierzając alejki targowych hal Wisła i Dunaj.
Podsumowanie
Targi miały też pozytywne aspekty, jak choćby dość powszechna dostępność terminali do transakcji płatniczych. Nabywając cenne tomiszcza nie trzeba było, jak w minionych latach udawać do bankomatu. Transakcje bezgotówkowe obsługiwało zarówno stanowisko ze starociami, od książek, po stare zdjęcia, pocztówki, banknoty i monety, jak i stosunkowo niewielkie wydawnictwo.
Pandemiczna rzeczywistość dość wyraźnie odcisnęła swoje piętno, skutkując mniejszą liczbą wystawców i większą ilością wolnej przestrzeni na halach targowych. Obecność czytników i e-booków była jeszcze skromniejsza niż w poprzednich latach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz